W odpowiedzi na polityczną nagonkę, którą rozpoczął przeciwko mnie Radny PiS Olaf Pest przedstawiam swoje stanowisko w tej sprawie, pod którym znajdziecie także pełne oświadczenie.
Ataki, które w ostatnich dniach zostały wymierzone w moim kierunku postrzegam nie jako próbę odnalezienia prawdy historycznej, a jedynie próbę wygenerowania politycznego interesu przez Radnego. Zarzucając mi nierzetelność w przedstawieniu Arthura Kochmanna sam stale pozbawia go żydowskiego kontekstu (był przewodniczącym Gminy Synagogalnej i mężem córki rabina), zapewne aby uniknąć oskarżeń o antysemityzm. Nadmuchuje przy tym do granic możliwości niemiecką narodowość Kochmanna, która jest faktem wynikającym z realiów epoki i miejsca, w którym żył. Skierowane przeciw mnie zarzuty o działalność „antypaństwową” i „antypolską” dowodzą jedynie tego, jak kompletna jest niewiedza Radnego o historii miasta, które reprezentuje. Niestety kluczem do zrozumienia specyfiki miejsc wielokulturowych jest wrażliwość i empatia niezbędne do wyłuskiwania niuansów i postrzegania faktów w sposób wielostronny. Jednocześnie „propolskie” operując słowami P. Pesta działania, np. próba ochrony cmentarza tryńskiego, na którym zachowane są ponad 130 letnie polskojęzyczne nagrobki, nie znajdują zainteresowania czy poparcia Radnego. Tak się dzieje, gdy ideologia i cele polityczne zaślepiają dostrzeganie tego, co ciekawe i interesujące.OŚWIADCZENIE
Wobec trwającej nagonki politycznej wymierzonej przeciwko mnie, pragnę oświadczyć co następuje:
Zdjęcie, na które powołuje się Pan Radny wykonane zostało w trakcie trwania wydarzenia kulturalnego pt. Karnawał z historią, które zorganizowane został w lutym br. w Stacji Biprohut Gliwice. Wydarzenie miało na celu przybliżenie poszczególnych wątków historycznych, a uczestnicy przebrani byli w różne kostiumy i ubiory z wybranych epok. Ja pojawiłem się w mundurze 38. Regimentu Fizylierów z Kłodzka z lat 1907-1918. Regiment ten wchodził w skład wojsk niemieckich w trakcie I wojny światowej. Zgodnie z moimi badaniami opartymi na aktach Urzędu Stanu Cywilnego z lat 1914 – 1918 zgromadzonych w Archiwum Państwowym ot. w Gliwicach, zauważalna część mieszkańców regionu, niezależnie od pochodzenia czy języka, służyła właśnie w tej jednostce. Konflikt ten z perspektywy historii naszego regionu jest szalenie interesujący, gdyż w tym okresie wojsko, chociaż niemieckie, w swoich szeregach skupiało także Polaków, Kaszubów, Ślązaków oraz około 100 tys. Żydów.
W trakcie Karnawału z historią wygłosiłem prelekcję pt. Sztuka codzienna. Wzornictwo najpopularniejszych banknotów XIX i XX w. Prelekcja dotyczyła wzornictwa znaków pieniężnych w przytoczonym okresie, wraz z krótkim opisem systemów monetarnych działających w Europie oraz Stanach Zjednoczonych.
Zarzuty wytoczone przez Radnego przeciwko osobie dr Arthura Kochmanna, najpewniej w sposób celowy pomijają fakt, że był on Żydem, przewodniczącym Gminy Synagogalnej oraz (w latach 1933 – 1943) aktywnie angażował się w działalność antyhitlerowską. Faktem jest, że w czasie plebiscytu 1921 roku zachęcał on do głosowania za pozostawieniem Gliwic w granicach państwa niemieckiego. Trudno dziwić się jego postawie – pochodził z zasymilowanej żydowskiej rodziny niemieckiej, dorastał w niemieckim państwie, w którym odebrał wykształcenie i w którym pracował jako prawnik. Aktualny stan badań prowadzonych m.in. przez prof. Ryszarda Kaczmarka od dawna zauważa podział w okresie plebiscytu na miasta głosujące za Niemcami oraz wsiami głosującymi za Polską. Podział ten wynikał z wielu mechanizmów socjologicznych oraz historycznych, które w poprzednich wiekach miały miejsce na Śląsku. Jednocześnie plebiscyt był demokratyczną formą wyrażenia opinii mieszkańców regionu co do jego przyszłości, a Arthur Kochmann dokonał wyboru, do którego miał prawo. Należy przy tym zauważyć, że plebiscyt zorganizowany i zaakceptowany był przez Polskę, Francję i Wielką Brytanię. Decyzja o głosie za Niemcami wynikać mogła z różnych pobudek, chociaż badania prowadzone przez pracowników Uniwersytetu Śląskiego, w tym przytoczonego prof. Kaczmarka, dowodzą, że głównym kluczem, którym kierowali się głosujący był kwestie ekonomiczne i bytowe. Bezsprzecznie należy podkreślić, że plebiscyt, który miał miejsce w 1921 roku odbył się na 12 lat przed objęciem władzy przez Adolfa Hitlera. Arthur Kochmann wrzucając kartkę do urny opowiadał się za pozostaniem w Republice Weimarskiej, która była biegunowo różnym państwem od totalitarnej III Rzeszy, którą znamy z okresu późniejszego.
Osobiście uważam, że prawda historyczna nie posiada ani tożsamości polskiej, ani tożsamości niemieckiej. Prawda jest prawdą, która zawsze leży gdzieś pośrodku. W takim duchu historii nauczam w klasach, pokazując, że każde wydarzenie można postrzegać z kilku perspektyw i w zależności od zajętej pozycji można uzyskać różne spojrzenia. Jednocześnie uważam, że w regionie przygranicznym, w którym od stuleci przeplatały się wpływy polskie, niemieckie, czeskie, austriackie i śląskie, a religijnie katolickie, protestanckie i żydowskie, koniecznym jest nauczenie obserwacji zjawisk i wydarzeń z różnych perspektyw. Jedynie posiadanie różnych perspektyw pozwala na wyłuskanie prawdy historycznej i dokonania rzetelnego osądu. Przyjęta przeze mnie droga nauczania jest zgodna z programem profilaktyczno – wychowawczym szkoły, który zakłada nauczanie na temat historii i dziedzictwa lokalnego, różnorodności kulturalnej oraz trudności, które mogą z niej wynikać.
Wbrew politycznym oczekiwaniom Radnego moje dążenia (podejmowane jako osoba prywatna) do upamiętnienia Arthura Kochmanna wynikają z jego działalności w okresie rządów nazistowskich w III Rzeszy. Dr Kochmann od samego początku angażował się w ochronę praw człowieka i próby wbicia klina pomiędzy tryby totalitarnego państwa. Jednym z pierwszych przejawów tej działalności było wsparcie powstającej wówczas tzw. Petycji Bernheima - dokumentu, który powinien być chlubą Gliwic. Dokument ten był skargą do Ligi Narodów na łamanie praw mniejszości przez władze niemieckie. Dzięki tej skardze III Rzesza została zmuszona do wypłaty odszkodowania Żydowi Franzowi Bernheimowi za bezprawne zwolnienie z pracy. Jednocześnie petycja zablokowała Niemcom możliwość wprowadzania antysemickiego prawa na obszarze plebiscytowym Górnego Śląska. Arthur Kochmann wykorzystywał ten zapis i pomagał gliwickim Żydom w procesach sądowych, dając tym samym wyraz, że z państwem totalitarnym da się wygrać, lecz wymaga to odwagi. Za tę działalność Kochmann zapłacił jednak bardzo szybko - jeszcze w 1933 roku został brutalnie pobity na korytarzu gliwickiego sądu.
Petycja Bernheima i działalność dr Arthura Kochmanna sprawiły, że w latach 1933 - 1939 z Gliwic udało się na emigrację około 900 osób pochodzenia żydowskiego, dzięki czemu przynajmniej część z nich uniknęła koszmaru Holokaustu i innych przykrych wydarzeń II wojny światowej.
W 1941 roku III Rzesza aktywnie rozwijała proces stygmatyzacji niemieckich Żydów, wprowadzono bowiem charakterystyczne żółte naszywki w kształcie gwiazdy z napisem "Żyd". Grupą najbardziej pokrzywdzoną były tutaj dzieci, które nie rozumiały fenomenu polityki totalitarnego państwa. Jednocześnie "aryjscy" rówieśnicy żydowskich dzieci znęcały się dziećmi naznaczonymi żółtą gwiazdą. Po interwencjach Arthura Kochmanna udało się przesunąć godziny dzwonków w szkołach, dzięki czemu dzieci "aryjskie" i żydowskie mijały się o różnych godzinach.
Dr Kochmann interweniował także w sprawie deportacji seniorów do obozów koncentracyjnych oraz zwalniania dzieci z obowiązkowych apelów. Niestety jego działalność doprowadziła do tego, że on sam, jako przewodniczący gminy synagogalnej od około 30 lat, również został deportowany do Auschwitz Birkenau i zamordowany.
Historia Kochmanna to historia wyboistego życia człowieka o żelaznym charakterze i przywiązaniu do liberalnych wartości, które wyznawał. W mojej opinii odwaga, którą Kochmann wykazywał pisząc każdy kolejny wniosek do Gestapo i osobiście domagając się określonych ustępstw w prezydium policji, zasługuje na bezwzględny szacunek. Jako prawnik był świadomy konsekwencji, które mogą na niego spaść, jednak świadomie dążył do walki o prawa i godność wykluczonej społeczności. Za swoją działalność poniósł ofiarę najwyższą i najświętszą – ofiarę własnego życia.
Obserwując nagonkę polityczną skierowaną przeciwko mnie odnoszę wrażenie, że Panu Radnemu niestety nie zależy na prawdzie historycznej, o której gardłuje. Nie przypominam sobie obecności Pana Radnego na żadnym z kilkudziesięciu wydarzeń historycznych, które organizowałem, lub w których brałem udział. Sprawa upamiętnienia dr Kochmanna jest przeze mnie poruszana od 2021 roku, a w podobnym czasie pomysł upamiętnienia jego osoby poprzez ławeczkę pamięci, podniosły władze miejskie. Na przestrzeni czterech lat próżno było szukać Pana Radnego na spotkaniach poświęconych osobie Kochmanna. Mimo bycia Radnym nie uczęszczał on także na obrady Komisji Skarg Wniosków i Petycji, na których kilkukrotnie już temat ten był poruszany.
Stałe pomijanie żydowskości rodziny Kochmann i określanie go mianem „kata Polaków” jest nie tylko uwłaczające dla postaci gliwickiego prawnika. Jest to również przesłanka do tego, by twierdzić, że jedynym celem Pana Radnego jest znalezienie medialnej sensacji i podbudowanie swojego wizerunku w czasie trwania kampanii wyborczej.
Rzucane przez Pana Radnego hasła o „antypolskości” i innych zagrożeniach, które miałbym generować zamiast rzetelnej, merytorycznej dyskusji , zdają się jedynie potwierdzać moją wcześniejszą tezę. Pan Radny Olaf Pest swoją postawą przejawia nie tylko niezrozumienie dla specyfiki historycznej i kulturowej regionu, ale przede wszystkim brak empatii i wrażliwości, aby tę specyfikę zrozumieć. Perspektywa Pana Radnego, przesiąknięta nacjonalistycznymi dogmatami odporna jest niestety na wszelką formę polemiki, na którą zresztą nie pozostawił on miejsca blokując osoby, które zadawały bardzo konkretne pytania…
Na marginesie należy nadmienić, że podejmowałem także interwencje w sprawie ochrony cmentarza tryńskiego – XIX wiecznej nekropolii, w której znajdują się jedne z najstarszych polskojęzycznych nagrobków na gliwickich cmentarzach (lata 90 XIX w.). Ta interwencja nie zyskała jednak zainteresowania Pana Radnego, a stan zabytków ulega ciągłemu pogorszeniu.
Od początku swojej działalności społecznej odcinam aspekty skupione wokół historii i kultury od polityki. Uważam, że bieżąca scena polityczna oraz poziom „debaty” zbyt często naruszają godność pamięci historycznej poprzez upolitycznienie. W ten sposób skalano już pamięć o różnych tragediach, zarówno czasów najnowszych, jak również dawno minionych dekad.
Czuję głębokie rozgoryczenie faktem, że na potrzeby zagrywek politycznych upolityczniony został kolejny fragment historii.