Już w którymś źródle (w tym w audioprzewodniku w Maisons Laffitte) natykam się na informację, która mnie porusza. Zygmunt Hertz mógłby mieć świetną pracę w Solvayu, ale dla swojej ukochanej Zofii wybrał Instytut Literacki. Jego wkład był ogromny, ale - robił to wszystko dla niej. How cool is that