Od dziecka uwielbiałem czytać. Jak miałem 5 lat, to mama zapisała mnie do biblioteki. Można było wypożyczyć chyba 2 książki naraz, później trzeba było przynieść przeczytane książki żeby wypożyczyć nowe. Po jakimś czasie przychodziłem tam raz w tygodniu z plecakiem, w który brałem taką ilość książek jaka tam weszła, oddając podobną porcję. Czytałem dużo i na potęgę. Przez kilkadziesiąt lat.
Kilka lat temu coś mi się przestawiło. Czytanie mnie nudziło, nie mogłem się zmusić do czytania czegokolwiek. Praca, codzienne życie, przestałem czytać książki prawie zupełnie.
Ze 2, może 3 lata temu, znów coś drgnęło. Zacząłem znów po trochu czytać. W tym roku zacząłem iść w kierunku mojej normy. Każdą książkę odnotowywałem w lubimyczytac.pl, więc wiem co i kiedy mniej więcej przeczytałem. Poza tym jeszcze statsy z apki kindle. Wychodzi na to, że od początku roku przeczytałem 93 książki, a w grudniu się spiąłem i czytałem dosłownie każdego dnia.
Muszę przyznać, że Kindle to był świetny ruch. Baaardzo zwiększa wygodę czytania, pomimo że brakuje mi zapachu i dotyku papieru.