Niedawno w komentarzach pod tym wpisem przekonywałam, że w Polsce wszystko jest możliwe.https://kolektiva.social/@sztucznechwasty/110029272695683117
Nie przypuszczałam, że może to przybrać taką formę:
„"Mąż koleżanki poszedł kupić do apteki przepisane przez weterynarza lekarstwo na wrzody dla konia. Tak, tak - został przed chwilą zatrzymany w aptece przez Policję, że chce wywołać poronienie. Zorganizowaliśmy pomoc prawną. Nie ma ratunku dla tego kraju" - napisał w piątkowe (17 marca) popołudnie na Twitterze krakowski sędzia Maciej Czajka. ”
Dalej jest tylko straszniej i śmieszniej. Zapnijcie pasy!
https://oko.press/chcial-kupic-tabletki-dla-konia-farmaceutka-wezwala-policje-chodzilo-o-dzialanie-poronne-leku
kolektiva.socialSztuczne Chwasty (@sztucznechwasty@kolektiva.social)Attached: 1 image
Jak już zapewne wiecie, a jak nie wiecie, to się dowiecie, wczoraj zapadł wyrok przeciwko Justynie z Aborcyjnego Dream Teamu, pierwszy właściwie wyrok polityczny związany z niesławnym wyrokiem tzw. Trybunału, który z prawie całkowitego zakazu aborcji narzuconego przez Kościół Polsce w 1993 roku uczynił de facto całkowity zakaz. I nie był to żaden kompromis, tylko minimalne ustępstwo Kościoła i wysługujących się mu polityków (jak Hanna Suchocka et al), by masy kobiet poznały łaskę pana (tudzież Pana) tudzież przestały histeryzować, jak prawica lubi określać walkę o własne prawa.
W czym rzecz? Ano w 2020 roku, gdy rząd uznawał istnienie pandemii, pewna kobieta zaszła w niechcianą ciążę z mężem, o którym powiedzieć "skończony dupek" to dalece idący eufemizm. Serio, koleś, który chce cię zmusić do porodu i grożący poinformowaniem policji o porwaniu rodzicielskim, jeśli wyjedziesz gdziekolwiek z córką (w domyśle, do Niemiec lub innego cywilizowanego kraju).
Jedynym wyjściem pozostaje mizoprostol, używany m.in. do wywoływania akcji porodowej, leczenia krwotoku poporodowego, choroby wrzodowej żołądka, czy wreszcie katapultowania niechcianej ciąży niczym pilota z myśliwca. A że lockdowny i reszta przyjemności, dzięki którym udało się ograniczyć śmiertelność oznaczały przestrzelenie kolan poczcie i przesyłkom, wcześniej zamówiony mizoprostol zwyczajnie nie doszedł. ADT, zamiast jak państwo polskie wypiąć się na kobietę w potrzebie, pomógł - a raczej Justyna przekazała akurat swoje tabletki poszkodowanej.
I tutaj normalnie historia by się kończyła, szczególnie, że to jedna z tysięcy tego typu historii w Polsce.
Ale tutaj wchodzi na scenę skończony dupek w brązowych portkach, otoczony chłopcami w błękicie, i zgodnie z tradycją szmalcowników donosi policji o tym, że jego żona ma czelność nie chcieć rodzić i ma na to tabletki, a potem uczestniczy w zwinięciu własnej małżonki, gdy wraca od paczkomatu.
Zatrzymamy się tutaj, bo taki poziom skurwysyństwa w związku zwyczajnie nie mieści nam się w głowie, ale my dziwni jesteśmy, bo adminat jest w związku kilkanaście lat i takie coś nie mieści się mu w głowie.
Tym bardziej, że tabletki okazały się niepotrzebne, bo mąż napadający na żonę w asyście mundurowych zwyczajnie doprowadził do poronienia.
Fast forward do czerwca 2021 roku, czyli czternaście miesięcy po fakcie, policja robi nalot na dom Justyny, podejrzewając, jak pisał naTemat, że działa tam nielegalna hurtownia tabletek poronnych czy coś w tym stylu, a ostatecznie wychodzą z paczką tabletek, komputerem Justyny i telefonami całej rodziny. Gdy policja przegląda sobie dyski twarde i komunikatory, kolejne kobiety umierają przez zakaz przerywania ciąży i niemożność np. usunięcia septycznego, półmartwego płodu, bo Bozia Kocha Dzieci.
W końcu sprawa trafia do sądu po niecałym roku - i to pomimo reform PiS, które zatkały cały system - a pierwsza rozprawa priorytetowej sprawy miała miejsce 8 kwietnia ubiegłego roku, a skończyła się wczoraj wyrokiem skazującym. I tutaj trochę strasznie, trochę komicznie, bo paragraf penalizujący przerwanie ciąży u kobiety za jej zgodą albo pomoc w przerwaniu ciąży przewiduje karę do 3 lat więzienia.
A wyrok to nie kara więzienia bezwzględnego, ani nawet zawiasy, "tylko" 240 godzin bezpłatnych prac społecznych systemem 30 godzin w miesiącu. I to pomimo namolnego udziału fanatyków z Mordo Szuris, którzy domagali się kary więzienia, prokuratora drącego się, że ma być DZIESIĘC TYSIĘCY KARY FINANSOWEJ, oraz całej listy naruszeń, z doxxingiem świadków przez Mordoszki włącznie.
Oczywiście, jest to wyrok pierwszej instancji, więc zwykło się to nazywać propozycją intelektualną - tym bardziej, że sąd rozpatrujący odwołanie generalnie nie może orzec ostrzejszej kary, a jedynie ją złagodzić, więc w perspektywie Justyna ma uniewinnienie. Już jest - zasłużenie - bohaterką na skalę międzynarodową, gdyż ten pierwszy, w założeniu pokazowy proces, był obserwowany przez aktywistów i polityków z całego świata. I stanowi zasłużone ośmieszenie państwa polskiego, bardziej nawet, niż niemiłosiernie rządząca nami prawica ośmiesza ten kraj na co dzień, bo zmarnowanie ogromnej ilości roboczogodzin i pieniędzy, by zrealizować donos pewnego skończonego dupka skończyło się propozycją intelektualną, której największe zagrożenie to zerwanie boków ze śmiechu przez sędziego rozpatrującego odwołanie.
To, co najbardziej frustruje to to, że sędzia nie miał odwagi, by otwarcie przyznać, iż czyn Justyny miał minimalną szkodliwość społeczną. Ba, z naszej perspektywy to nie czyn szkodliwy, a pozytywny społecznie - w końcu ADT i inne organizacje pomocowe wskrzeszają to, co kapitalistyczna, turbokatolicka Polska mordowała zawzięcie przez ostatnie trzydzieści parę lat - tradycję samoorganizacji i pomocy wzajemnej.
I to, w połączeniu z groteską ostatnich tygodniu i powolną, ale postepującą agonią starego świata, daje nam nadzieję na to, iż ten czas potworów wreszcie dobiegnie końca.
Obraz: Fred Elwell, 1942