@rdarmila Za młodu (ponad 20 lat temu) zdarzyło mi się podczas pieszej wycieczki wtargnąć na teren rezydencji prezydenta pewnego azjatyckiego państwa (od strony gór nie było płotu). Skutkiem tego przez następne kilka tygodni nawiedzali mnie właśnie smutni panowie. Do dziś zapamiętałem jedno wrażenie: choć ich twarze były dalekowschodnie (po naszemu: żółte, ze skośnymi oczyma), ów smutek (plus skórzane kurtki do pasa, szyte na miarę spluwy) czynił ich nie do odróżnienia od naszych ubeków.